Strona Gminy Zakroczym

  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
  • 6
  • 7
  • 8
  • 9
  • 10
  • 11
 
  •  
  •  
  •  
  •  

62 ROCZNICA WYZWOLENIA ZAKROCZYMIA

18.01.200710:24

62 lata temu, 18 stycznia 1945r. Zakroczym został wyzwolony z pod jarzma hitlerowskiej okupacji.
Dla upamiętnienia tego wydarzenia władze naszego miasta Burmistrz Pan Henryk Ruszczyk i Przewodniczący Rady Gminy Pan Cyryl Radzikowski przy pomniku "Latarnia" złożyli kwiaty i zapalili znicze.


18 stycznia 1945 roku zapisał się w historii Zakroczymia jako "Dzień Wyzwolenia" spod okupacji hitlerowskiej. Radość była wtedy ogromna i trudno ją nawet opisać

28–29 września 1939 roku Zakroczym stał się cząstką Rzeszy i wszystko toczyło się tu zgodnie z regułami nazistowsko–hitlerowskimi. Od tej chwili mieszkańców Zakroczymia obowiązywało inne "prawo", np. nie wolno im było chodzić chodnikiem, lecz wyłącznie środkiem ulicy. Łamanie tego przepisu mogło zakończyć się co najmniej dotkliwym pobiciem, a nawet wywózką na roboty w głąb Niemiec.

Wielki terror

Z. Krasowska przedstawia wymowne wycinki zbiorowej kaźni: "tragiczne dni Zakroczymia 28-29 września 1939 roku – gdy padła już Warszawa i Modlin, placówka obrońców Zakroczymia nie została zdjęta ze swojego posterunku i trwała na swoich pozycjach." Za ten honor i obowiązek żołnierza polskiego Zakroczym zapłacił bardzo drogo.

Wówczas stała się rzecz niesłychana – napastnik hitlerowski zarzucił Zakroczym ogniem i żelazem pozostawił miasto w gruzach. Na ulicach rozgrywały się sceny, które w swej tragedii przypominały barbarzyństwo okupanta; np. dobijanie rannych żołnierzy, egzekucje żołnierzy jak ta, którą wielu mieszkańców pamięta np. ścianie dawnego składu aptecznego i wiele innych. Miasteczko zniszczono w 87% i tak zaczął się "nowy porządek" - życie pod terrorem "nadludzi".

Krwawy piątek

W tym roku mija 56 rocznica "krwawego piątku". Opowiada mieszkaniec, a zarazem uczestnik tego tragicznego w swojej wymowie zdarzenia : "o świcie wyciągnięto wszystkich mężczyzn z pościeli i spędzono na rynek. Nieszczęśnicy ci przeważnie byli tylko w bieliźnie i z gołą głową. Zabierano ich w tak okrutnym pośpiechu,że nie pozwolono nawet coś na siebie włożyć. A mróz trzymał około 30 stopni."

Kolejny etap to selekcja. Gestapowcy w towarzystwie zakroczymskich folksdojczy ustawili szpaler – dwa rzędy uzbrojonych w pejcze bądź kije, a niekiedy kolby karabinowe. Byli tam też Niemcy z białymi opaskami na lewym ręku, gdzie napis "selbstshutz" mówił, że należą oni do oddziałów samoobrony.

O godzinie 9 zaczęto wywoływać ofiary po nazwisku. Każdy musiał przejść swoją "ścieżkę" i w ten sposób był okrutnie bity. Na koniec ścieżki padał wyrok: "zu hause" albo "zurik" - ostatnia komenda nakazywała ofierze pozostać na rynku. Ludzi pozostawionych na rynku bestialsko skatowano i wywieziono na Fort III do Pomiechówka są przypuszczenia, że też do Palmir. Wśród nich był na pewno m.in. Tadeusz Hanzlik - burmistrz , kierownik szkoły oraz Józef Rybicki z dozoru na Wiśle. Pełnej listy brak. Niemcy naprawdopodbniej dla zatarcia śladów morderstwa zniszczyli dokumenty. Nie wiadomo też, gdzie zamordowani zostali pochowani.

Ten okres dla obfitował w coraz to nowe okrucieństwa. Tak Zakroczym przeżywał drogę męczeńską, której faktem była zbrodnia na ludności żydowskiej, dla której organizowano getta, obozy a później masowo mordowano. Wielką zbrodnią było morderstwo Cyganów w lesie Duchowizny. Panował stały strach przed aresztowaniem i morderstwem na Forcie nr III.

Miasto jak rumowisko

Z wysokiej skarpy zakroczymskiej widoczne były łuny palącej się Warszawy. Słychać wciąż przybliżający się huk armat który dodawał otuchy, że to pewnie już koniec. W tamtych dniach, wjeżdżając ulicą Nowomiejską (dzisiaj o. H. Koźmińskiego) do Zakroczymia - miasto wyglądało jak wielkie rumowisko - zniszczone domy, po szkole pozostał fundament kościół i klasztor mocno zraniony przez pociski, ale nad całym Zakroczymiem sterczały mury wypalonego, bardzo zniszczonego kościoła na wysokiej skarpie. Patrząc na taki obraz wydawało się, że padnie głos rozpacz "cóżem ci uczynił" a słowami poety AKowca można powiedzieć:

"uliczki zdruzgotane
ruiny zgorzeliska
i smutek co z nich tryska
tworzą łzy w Wiśle zlane..."

Wróg wypędzony

Przyszedł jednak dzień, kiedy wróg został pokonany. W tym miejscu przytoczę fragment pamiętnika świadka tamtego dnia, a był to brat Adam Krajewski - zakonnik - tak oto wspomina:

"18 stycznia 1945 roku wyszedłem z piekarni i udałem się na strych sprawdzić, co się dzieje. Strzelanina była okropna. Daleko za drogą frontową zobaczyłem charakterystyczne sylwetki żołnierzy sowieckich. U nas byli jeszcze Niemcy. Na szosie ustawili samochody pancerne i działa. Bili z nich, aż ziemia drżała. Około godziny 15 potężna detonacja wstrząsnęła powietrzem. To Niemcy wysadzili most na Narwi.

Około godziny 21 huk dział umilkł. Nastała cisza. Czekaliśmy , co będzie dalej . Wreszcie zdecydowaliśmy się wyjść. Brat Redemtus poszedł przed kościół, a ja przez bramę na ulicę. Zobaczyłem, jak biegnie mały człowiek w fufajce. Był to żołnierz sowiecki. Gdy mnie zobaczył, podbiegł i wykrzyknął : "swoboda" Zapytałem: dużo was jest? ; odrzekł: mnogo, do Berlina starczy. I pobiegł dalej

Wróciłem do piekarni i oznajmiłem, że już są sowieci. Wyszliśmy wszyscy. Za cmentarzem słychać było chrzęst wjeżdżających do Zakroczymia czołgów. Po krótkiej rozmowie przyszli oficerowie na kolację. Byli to trzej oficerowie: dwóch w stopniu majorów a jeden kapitan. Długo rozmawialiśmy, szczególnie brat Redemtus i doktor Bielawski, gdyż obaj dobrze znali rosyjski. Jeden z nich wyznał, że pochodzi z Łodzi z rodziny żydowskiej i niepokoi się bardzo o matkę, która tam się ukrywała.

Tak wyglądało nasze wyzwolenie spod jarzma niemieckiego. Nie było całkiem radosne, żołnierze radzieccy zabrali nam świnie i owce, zabrali także naszego dobrego konia, zostawili swojego, młodego i chimerycznego..."

Dla Zakroczymia to właśnie 18 stycznia 1945 roku okazał się tym dniem wolności – oczekiwanym przez wiele lat i można za poetą powtórzyć:

"i jacyś weselsi ludzie
i wszystko jakieś miłe
nie dziwne i nie zawiłe
spoczywa po wojennym trudzie."

Dlatego nikogo nie dziwi, że niemal pierwsza Rada Miasta w 1945 rok podjęła uchwałę, aby upamiętnić ten dzień nazwała jedną z ulic 18 stycznia.

Kazimierz Szczerbatko