Strona Gminy Zakroczym

  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
  • 6
  • 7
  • 8
  • 9
  • 10
  • 11
 
  •  
  •  
  •  
  •  

18 STYCZNIA 1945 - ZAKROCZYM

13.01.200913:15

Od rana słychać było strzelanie i huk dział, około godz. 15.00 detonacja...

Od rana słychać było strzelanie i huk dział, około godz. 15.00 detonacja, wówczas Niemcy wysadzili most na Narwi. W Zakroczymiu było dużo Niemców. Ulokowali się na ulicy Parowa Okólna, ogrodzie klasztornym a w kościele były warsztaty naprawy pojazdów bojowych.
Przypomnimy materiały, które zebrał Pan Kazimierz Szczerbatko o tym historycznym dniu;
Wczesnym rankiem 18 stycznia 1945 roku, robiłem przegląd pasieki mówi Józef Broszkiewicz: „zobaczyłem dwóch młodych mężczyzn w mundurach zielonych, a na czapce orzeł – żołnierze, zapytali „gdzie są Niemcy” - powiedziałem: około 300 metrów jest duże zgrupowanie niemieckie. Po chwili doszło jeszcze 5 żołnierzy, widać było, że są bardzo zmęczeni jeść nie chcieli, napili się wody. Skąd przyszli nie wiem, zniknęli”. Oni byli pierwsi.
Miasto jak rumowisko
Z wysokiej skarpy zakroczymskiej widoczne były łuny palącej się Warszawy. Słychać wciąż przybliżający się huk armat, który dodawał otuchy, że to pewnie już koniec. W tamtych dniach, wjeżdżając ulicą Nowomiejską (dzisiaj o. H. Koźmińskiego) do Zakroczymia - miasto wyglądało jak wielkie rumowisko - zniszczone domy, po szkole pozostał fundament kościół i klasztor mocno zraniony przez pociski, ale nad całym Zakroczymiem sterczały mury wypalonego, bardzo zniszczonego kościoła na wysokiej skarpie. Patrząc na taki obraz, wydawało się, że padnie głos rozpaczy "cóżem ci uczynił" a słowami poety AK można powiedzieć:
"uliczki zdruzgotane
ruiny zgorzeliska
i smutek co z nich tryska
tworzą łzy w Wiśle zlane..."
Wróg wypędzony
Przyszedł jednak dzień, kiedy wróg został pokonany. W tym miejscu przytoczę fragment pamiętnika świadka tamtego dnia, a był to brat Adam Krajewski - zakonnik - tak oto wspomina:
"18 stycznia 1945 roku wyszedłem z piekarni i udałem się na strych sprawdzić, co się dzieje. Strzelanina była okropna. Daleko za drogą frontową zobaczyłem charakterystyczne sylwetki żołnierzy sowieckich. U nas byli jeszcze Niemcy. Na szosie ustawili samochody pancerne i działa. Bili z nich, aż ziemia drżała. Około godziny 15 potężna detonacja wstrząsnęła powietrzem. To Niemcy wysadzili most na Narwi. Około godziny 21 huk dział umilkł. Nastała cisza. Czekaliśmy , co będzie dalej . Wreszcie zdecydowaliśmy się wyjść. Brat Redemtus poszedł przed kościół, a ja przez bramę na ulicę. Zobaczyłem, jak biegnie mały człowiek w fufajce. Był to żołnierz sowiecki. Gdy mnie zobaczył, podbiegł i wykrzyknął : "swoboda" Zapytałem: dużo was jest? ; odrzekł: mnogo, do Berlina starczy. I pobiegł dalej. Wróciłem do piekarni i oznajmiłem, że już są sowieci. Wyszliśmy wszyscy. Za cmentarzem słychać było chrzęst wjeżdżających do Zakroczymia czołgów. Po krótkiej rozmowie przyszli oficerowie na kolację. Byli to trzej oficerowie: dwóch w stopniu majorów a jeden kapitan. Długo rozmawialiśmy, szczególnie brat Redemtus i doktor Bielawski, gdyż obaj dobrze znali rosyjski. Jeden z nich wyznał, że pochodzi z Łodzi z rodziny żydowskiej i niepokoi się bardzo o matkę, która tam się ukrywała. Tak wyglądało nasze wyzwolenie spod jarzma niemieckiego. Nie było całkiem radosne, żołnierze radzieccy zabrali nam świnie i owce, zabrali także naszego dobrego konia, zostawili swojego, młodego i chimerycznego..."
Dla Zakroczymia to właśnie 18 stycznia 1945 roku okazał się tym dniem wolności – oczekiwanym przez wiele lat i można za poetą powtórzyć:
"i jacyś weselsi ludzie
i wszystko jakieś miłe
nie dziwne i nie zawiłe
spoczywa po wojennym trudzie."
Dlatego nikogo nie dziwi, że niemal pierwsza Rada Miasta w 1945 rok podjęła uchwałę, aby upamiętnić ten dzień, nazwała jedną z ulic 18 stycznia.
18 stycznia 1945 roku oddziały 47 Korpusu Armii Radzieckiej pod dowództwem gen. majora Dimitrija Kislicyna, wchodzące w skład 70 Armii Ogólnowojskowej 2 Frontu Białoruskiego po sforsowaniu Wkry zajęły Zakroczym.